sobota, 29 stycznia 2011

Mikuś - Pan i Władca

Przebywając siedem tygodni na Oiom'ie Mikołajek przywykł do ciągłej adoracji cioć Pielęgniarek  i wujków Doktorów, zmieniały się tylko zachwycone twarze i wraz z jego pobytem na oddziale rósł poziom zachwytu.
Mikuś stał się Lwem Salonowym :)

Po powrocie do domku Mikołajkowi Rodzice przeorganizowali życie, w mieszkaniu zrobili przemeblowanie i jak przystało na Lwa Salonowego, Mikuś i reszta inwentarza w postaci respiratora, ssaka, pulsoksymetra, Mikusiowego łóżeczka, ton strzkawek, gazików, cewników (itd) oraz Rodziców zamieszkali w Salonie, zwanym tak z racji bycia dużym pokojem i zamieszkania w nim niezwykle towarzyskiego Lwa (Salonowego).

Mikołajkowy pies z powodu tracheostomii i peg'a dostał eksmisję do Mikołajkowej Babci. Oczywiście z powodu Mikołajkowej tracheo i peg'a, nie swojej własnej - psiej. Aczkolwiek zapewne w ramach solidarności ze swoim młodym panem byłby chętny i na to ;)
Fotel dostał eksmisję z salonu do kuchni a stół kuchenny do salonu i stał się stołem rehabilitacyjnym. Wyżej wymienione sprzęty jakoś nie wyrażają chęci na zabiegi - niewdzięczne ;)
W salonie mamy więc cztery stoły: salonową ławę, rehabilitacyjny i dwa mniejsze na Mikusiowy sprzęt.

No i zaczęła się polka lub jak kto woli codzienny oberek. Wszystko podporządkowane Mikołajkowi.

Pierwszym wyzwaniem była kąpiel, a że Miki od zawsze uwielbia się kąpać, postanowiliśmy dostarczać mu tej rozrywki. Najpierw trwały dyskusje i przygotowania logistyczne, w końcu podjęto decyzję, że w kąpieli poza Głównym Zainteresowanym i poddanymi w postaci sześciu rąk statystują trzy stoły.
Jeden na wanienkę, drugi na respirator i trzeci - przewijakowy. Tata trzyma Mikusia, Mama go myje a Ciocia trzyma dwie rurki - od peg'a i rurkę łączącą Króla z respiratorem. Nasz Lew Salonowy z wanny rozsyła uśmiechy i całuski a na jego królewskim obliczu maluje się błogość...

Jako, że nadal nie mamy specjalnego wózka, Miki jest skazany na spacery po mieszkaniu. Wygląda to następująco: Mama lub Ciocia trzymają Słodziaka a Tata kontrolując obie rurki łapie respirator pod pachę i chodu. Przodem sunie osoba trzymająca Misia a tuż za nią spocony, sapiący Tata w roli Tragarza ;)
I tak sobie chodzimy. Miki ciekawie rozgląda się na boki, odwiedza kuchnię a w przedpokoju śmieje się do swojego odbicia w lustrze i wyraźnie widać, że Ten z Lustra to całkiem spoko koleś ;)
A nas, poddanych bolą kręgosłupy. No, ale Władca lubi...

Uwielbia kiedy trzyma się go na rękach i robi 'husiu, husiu', uwielbia kiedy przychodzą goście, uwielbia czytanie bajek i liczenie paluszków.
Jest niesamowicie ciekawy świata i z równym zainteresowaniem ogląda baje na MiniMini jak i teledyski z tańczącymi blondynkami.

Jednak aktualnym hitem jest wg Mikusia jedyna, prawdziwa piosenka. Jak twierdzi Mikołajkowa Mama piosenka O byku, ja tam twierdzę, że piosenka O siku:
"...zabiłem byka, cóż to był za byk, krew z niego sika, siku, siku, sik..."
W każdym razie musi być zaśpiewana z odpowiednią ekspresją i przy użyciu mowy ciała. Inne piosenki Miśka tak nie bawią ;)

A dzisiaj Mikołajek dostał zestaw szczoteczek do masowania dziąsełek, sprawia mu to kupę radochy i sam sobie z lubością ładuje szczotę do buźki.

Niebawem pojawią się zdjęcia Króla Słodziaka Lwa Salonowego :)

1 komentarz:

  1. My jeszcze tracheo i peg-a na szczęscie nie mamy.

    Ale za to wózek, dzieki wsparciu Przyjaciół, Przyjaciół Znajomych oraz Nieznajomych, kupiliśmy.
    Wreszcie możemy z Antkiem normalnie spacerować, a Młody się nie krzywi i ogląda świat zachwyconymi oczami.

    Pozdrawiamy!
    aglo, mama Antosia z SMA1

    OdpowiedzUsuń