środa, 28 października 2015

JESIENNO-MOCZOWO

To już było, dokładnie rok temu. Gdyby nie to, że chłopaki więksi a my starsi i jakby nam sił ubyło to pomyślabym że mi się wydaje. Niestety tak jak wtedy, codziennie latamy albo dwa razy dziennie do laboratorium. Jakieś czary mary - rano leukocyty,wieczorem zero leukocytów ale dla odmiany erytrocyty, raz wyługowane, raz świeże. Albo czary mary albo w każdym laboratorium oglądają mocz jak im się podoba albo nie oglądają wcale. Nie wiem co mam myśleć. Tak jak rok temu, tak i teraz zrobiliśmy USG. Dobra wiadomość jest taka, że wszystko wygląda dobrze i nie ma kamieni, tzn. kamieni 3 milimetrowych bo takie na tym aparacie USG byłyby widoczne. A zła taka, że na wynikach moczu zdarzają się kryształy, które świadczą o piasku lub kamieniach, no i te erytrocyty, które by to potwierdzały. Więc niby dobrze ale mogłoby być lepiej.
Więc póki co, pijemy jak smoki i z uporem maniaka łapiemy mocz do badania. A to wszystko przegryzamy furaginą i popijamy sokiem z żurawiny.
 USG zrobiliśmy w domu, na szczęście w Krakowie jest firma, która w domu pacjenta wykonuje różne badania. Kwota badania powala na kolana, ale jeżeli jest możliwość żeby nie narażać Mikołajka na jesienne wirusy w poczekalniach pełnych chorych dzieci, to korzystamy z tej możliwości. Zresztą pediatra od Mikołajka mimo że powiedziała że USG trzeba zrobić to już niestety nie miała pomysłu gdzie :-(

 Ps. na takie luksusy wydajemy Waszego 1% :-)  dziękujemy za podarowanie nam takiej możliwości.

                                                              Mama Mikołajka i Michałka