piątek, 25 kwietnia 2014

WSZYSTKO DOBRE CO SIĘ DOBRZE KOŃCZY :-)

Od grudnia wisiało nad nami widmo wymiany pega, przerwał nam się na wężyku, ale żeby go uszczelnić skleiliśmy cudną czerwoną mocną taśmą i udawaliśmy że nic się nie stało. Oczywiście nasz Pan Doktor wiedząc jak boimy się zostawienia na noc Mikusia w szpitalu zgodził się, a tym samym uznał że poczekamy aż mikuś urośnie żeby założyć mu nowego z balonikiem bo takie można wymieniać w domu. Bardzo nam się ta koncepcja spodobała, tym bardziej że Pani Gastrolog już dawno namawiała nas na wymianę na nowy, bo mikuś ma jeszcze taki dla dzidziusiów. Ale nie wyobrażam sobie zostawić mikusia na noc w szpitalu, (na oiomie nie można być z dzieckiem), bo nasz prawie czterolatek w nocy musi być trzymany za rączkę, zmiennie za udko, a drugą ręką musimy trzymac smoczek w buzi i nim kręcić udając ssanie. Wiem że to jest nienormalne żeby czterolatek tak spał ale inaczej nie będzie spał w ogóle. No więc przez parę miesięcy mieliśmy przyozdobionego pega, tylko co jakiś czas straszyło mnie że kiedyś trzeba będzie to wymienić. W środę zaczęliśmy dzień jak co dzień od oklepywania i zobaczyłam że mikuś ma mokrą bluzeczkę, najpierw pomyślałam że tak się spocił bo chwilę wcześniej spadała mu saturacja ale zaraz okazało się że z brzuszka wypadł nam peg. Oczywiście tel do naszego Doktora, poszukiwania specjalnego cewnika, próba włożenia go na miejsce tamtego, żeby nie zasklepł się i szybka decyzja że do szpitala. Pomiędzy tymi czynnościami prawie zawał i zobaczyłam jak mocno potrafią dygotać ręce. Oczywiście milion myśli co to będzie bo moja wyobraźnia nie zna granic. Szybkie pakowanie i godzinę później byliśmy w szpitalu. A tam nie jak w znanych polskich szpitalach gdzie żeby pobrać krew do badania pacjent musi parę dni poleżeć tylko wszystko biegusiem. Zanim zaczęłam na dobre panikować Nasz Pan Doktor, wymienił pega na nowego, takiego dla dużych chłopczyków, pobrał krew i wysłał Mikusia na laparoskopie żeby wyciągnąć część starego pega która została w żołądku. Pół godzinki później nasz mikuś przyjechał śpiący i po wszystkim. Mieliśmy dużo szczęścia że tego dnia Nasz Doktor był w pracy lub nie stało się to dwa dni wcześniej gdy byliśmy 300 km od domu. Do dzisiaj jestem w szoku ze tak sprawnie i szybko to poszło i stało się w najlepszym momencie. Już nie wspomnę o wdzięczności do naszego Pana Doktora i odwadze naszego mikołajeczka. Bałam się że będzie niespokojny i wystraszony a mikuś luzik totalny. Teraz wszystkim pokazujemy nowego pegusia a mikuś pęka z dumy że był taki dzielny :-)                                                                                                                                 mama Mikołajeczka

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

:)

Dawno nie pisaliśmy, ale ci co czytają już się przyzwyczaili do częstości wpisów :)

najpierw aktualności:
nowy respirator dotarł, ustawiliśmy tryb i parametry i Mikuś już go przetestował, pooddychał sobie na nowym sprzęcie przez pare godzinek żebyśmy mieli pewnośc że wszystko ok. Więc trochę nam lepiej ze świadomością że mamy zapasowy,


a teraz o Mikołajku:
muszę się pochwalić że mamy najdzielniejszego chłopczyka na świecie, a konkretnie - Mikuś był pierwszy raz w życiu u dentysty :) i luzik totalny. Pan Doktor dokładnie pooglądał żębolki, potem włączył swoją magiczną buczącą maszynę a nasz Mikołajek totalny spokój. Ja na kilka dni przed wizytą stresowałam się, po pierwsze czy naszego Mikusia lekarz przyjmie bo doświadczenie nas niestety nauczyło że często odbijamy sie od ściany i wracamy bezradni do domu, a po drugie czy nasz Mikuś nie wystraszy się i to uniemożliwi ewentualne zabiegi. A że Michałek chce naśladować Mikusia to upomina się że on też chce, więc mamy pewność że chłopaki nie bedą miały traumy przed dentystą.

                                                        wieczorne przytulaski braciszków 

Z wiadomości trochę odleglejszych to jakiś miesiąc temu Mikuś strasznie źle się wentylował, ale chyba powodem była rurka tracheo znacznie obklejona wewnątrz wydzieliną mimo że miała tylko 3 tygodnie, bo wymieniliśmy na nową i uspokoiło się. Poza tym, z powodu znacznych przecieków myślimy o przejściu na większą rurkę, ale jak powiedział Pan Doktor w czerwcu na 4 urodzinki Mikuś dostanie większą, tzn. 5,5. Ważne że teraz jest dobrze bo ta wentylacja każdemu spędzała sen z powiek, Mikusiowi niestety też :/

A z fajnych i bieżących wiadomości to cieszymy się że w końcu wiosna w pełni i juz na dobre rozpoczęliśmy sezon spacerkowy, nawet ukochaną mikusiową huśtawkę rozłożyliśmy :)

A między braciszkami miłość kwitnie, Michałek co chwilę podbiega do Mikusia i go całuje, mówi "misiuś ocham cie". Ostatnio Michałek rozmawiał z babcią przez tel i gdy obiecała mu prezent to powiedział że dla Mikusia też ma przywieźć. Wzrusza mnie jak na nich patrzę i myślę że dobrze że Mikuś ma braciszka :)



                                                                                                                             mama Mikołajka