sobota, 28 stycznia 2012

WYPAD TOWARZYSKI C.D.- U DANIELKA

     W końcu dotarliśmy, czasowo prawie zgodnie z planem. Na wstępie przywitał nas tata Danielka ukazując znaki nawigacyjne jak zaparkować karocę aby Księciunio nie musiał zbędnie kołować po dość głębokim śniegu, który uporczywie sypał z każdej strony.
      W pałacu - wszystko inne i ciekawe, całkiem inaczej jak na dworze Księciunia.
      Na wstępie Mikołajek został przywitany przez służbę Danielkową, Książe Danielek właśnie ucinał drzemkę popołudniową ale naszemu Księciuniowi to nie przeszkadzało bo był zbytnio zajęty podziwianiem wystroju kolejnych komnat, nagle hit !!! wielkie pudło (pudłem zwyczajowo nazywamy tv), Miś tylko spojrzał wymownie na nas na co pospuszczaliśmy głowy wiedząc, że wzrok pytał dlaczego ja takiego wielkiego nie mam !!!??? :)), napięcie rozładowała Danielkowa mama włączając mini-mini wtedy też Miś nam odpuścił. Przez cały czas Książe czynnie uczestniczył w rozmowie i dopowiadał "HAAA HAAA HOHO", a jak tylko była zbyt nudna wzrok Jegomościa kierował się na pudło bądź na wystrój.
     Nagle poruszenie, pierwsza wystartował mama zaraz za nią tato Danielka, Lord przebudza się. Chwilkę później zajechał swoją karocą Panicz Danielek po skłonach, pozdrowieniach i takich tam dołączył do debatowania. Ze strony obu Paniczów uzyskaliśmy ciche przyzwolenie na pogawędki o niczym co normalnie na żadnym z dworów nie jest dopuszczalne. Zdziwienie i skonspirowane miny Książąt powodował jedynie odgłos ssaka bez odsysania gdyż identyczne posiadają więc nie do odróżnienia czyj został odpalony :)).  Za to gdy wył respirator dwa komplety służby, znaczy rodziców dopadało swojego bo nigdy nie wiadomo czyj akurat wył.
     My tu srutu tutu i wybiła powoli 22.00, Panicz Danielek powinien być już dawno po kąpieli a nasz Księciunio coraz to mocniej walczył z ciężkimi powiekami, więc zaczęliśmy nabierać ruchów następnie szybkie pożegnanie i odjazd.
     Koła w ruch, konie tylko parsknęły i w tym samym czasie powieki Księcia opadły i słychać było tylko jednostajne hrrry hrry... , wtem dzwoni tel. mama odbiera: "wracajcie, zostawiliście kabel do respa" na co mama: "tylko?" (już przywykliśmy do tego, że zawsze czegoś zapominamy więc mamy wszystko w domu zdublowane)   "spoko mamy zapasowy, jak możecie to poślijcie gołębiem królewskim", "oki" odpowiedział tato Danielka, widząc nasze roztrzepanie polecił zameldować się po powrocie na dwór - co też uczyniliśmy:)).
     24.00 - na Mikołajkowym dworze - siedzi ojciec, siedzi matka i drapią się po makówkach jak Księcia powypinać porozbierać i umieścić w łożu tak ażeby nie naruszyć snu. Nie udało się, w trakcie rozbiórki uchyliły się powieki, zamarliśmy z myślą "no pięknie wyspał się" i zaczął się bieg po 2 sekundach Panicz leżał w swoim łożu a mama próbowała go dospać, no właśnie próbowała bo Miś wolał rozsyłać przecudne chochlikowe uśmieszki to do mamy to do taty i tak do 1. Uznaliśmy że Mikołajek najadł się zupy chochlikowej lub jest to podziękowanie dla służby za dobrze rozplanowany dzionek, po czym zasnął.

    Ps. wypad ten tak nas rozochocił, że na jutro służba zaplanowała kolejne spotkanie w równie doborowym towarzystwie.
tata Mikołaja

2 komentarze:

  1. wspaniale! :)))
    a kolejne spotkanie się udało?

    OdpowiedzUsuń
  2. czekamy na opowieści z następnego dnia wypraw Mikusia.

    OdpowiedzUsuń