Mikołajek od jakiegoś już czasu jest Dużym Bystrzakiem a nie dzidziusiem i byle zabywy go nudzą więc czytaliśmy książeczki od czasu do czasu zerkając na towarzyszącego nam w tv Dżorczyka i jego wyczyny (niestety nie Kluneja - westchnęła ciotka ;)).
Młodzież życzyła sobie sięgnąć po klasykę, przeczytałiśmy więc Lokomotywę (nawet dwa razy, z efektami specjalnymi), Stefka Burczymuchę (również razy dwa), Słonia Trąbalskiego, Farmę i Brudaska. I pograliśmy w Cyferkowe Zgadywanki. Na moment zajrzał do nas Wujek Chu, którego Miki powitał gromkim "ha!", Chłopaki pogadali, pouśmiechali się do siebie i Wujek poleciał dalej.
Wieczór obfitował też w dzikie harce i śpiewy, kiedy na minimini pojawiały się ulubione piosenki Misia. Hitem są Cztery Słonie z kokardkami ale innyni też nie gardzimy.
Następnie umyliśmy wszystkie Misiowe kły, które aktualnie posiada na stanie, czyli dolne jedynki i jedną górną oraz pomasowaliśmy dziąsełka.
Mikołajek jest dobrym Synem i postanowił odciążyć Mamę w domowych obowiązkach, zapakowaliśmy się do wózka i pojechaliśmynie powiesić pranie. Misiu za pomocą ciotczynych rąk, werbalnie udzielając wszystkich koniecznych wskazówek w którym miejscu, którą sztukę odzieży zrobił Mamie niespodziankę.
Potem Księciunio zechciał na rączki, zarzuciłam więc na ramię torbę z respem, delikatnie uniosłam Słodziaka i zaczeliśmy spacerować po mieszkaniu. W pewnym momencie oddech Misia się zmienił, oczęta zamknęły a ja doznałam szoku... Upewniłam się zerkając na wyświetlacz respa czy to na pewno sen zmorzył Mikołajka gdyż ostatnio zdarzyło mu się zasnąc na rękach kiedy był Małym Dzidziusiem. Wtedy bywało, że Miś u mnie na rękach, ja na fotelu i wspólnie przycinaliśmy komara znudzeni widokiem prasującej Mamy. Od kiedy Mikołajek jest Młodzieżą to rzecz niebywała. Patrząc na wtuloną we mnie buźkę Księciunia czułam jak to fajnie być ciotką. Zbudyniałą kompletnie na punkcie Takiego Jednego.
Ze Słodkim Śpiącym Ciężarem pospacerowałam jeszcze trochę ale kiedy zaczęły mi odpadać ręce byłam zmuszona odłożyć Mikusia do łóżka. No i trzeba było zrobić klepuchy na noc.
Mikołajek podczas oklepywania usiłował jeszcze spać ale niestetety poklepuchowe odsysanie zepsuło jego plany.
Po drzemce Miś w doskonałym humorku znów zechciał na rączki, udaliśmy się więc na spacer do kuchni i przez okno podziwialiśmy wirujące w świetle latarni płatki śniegu. Przy okazji robiąc niespodziankę nadjeżdżającym właśnie Starym :)
ciocia Mikołaja
Witaj ciociu Mikusia znów na blogowych włościach :))
OdpowiedzUsuń