czwartek, 10 marca 2011

Mały terrorysta

Po pracy a przed ważnym spotkaniem wpadłam ucałować Słodziaka. Pobawiliśmy się chwilę, po czym Miki udał się na popołudniową drzemkę a ja na wyżej wspomniane.

Jakieś dwie godziny później, w trakcie spotkania - w czasie którego odbieranie telefonu było zupełnie nie na miejscu, no ale... - zadzwoniła przerażona Mikołajkowa Mama. Księciunio obudził się 50 minut temu i wciąż płakał.
Mama Misia zapytała czy w trakcie usypiania ułożyłam Mikusia w odpowiedni sposób, czy w czasie zabawy nie uderzył się w rączkę lub nóżkę. Nic takiego, po zabawie Misiek zasnął z uśmiechem na buźce.

Nie pomagało sprawdzanie czy aby na pewno mu wygodnie, czy nie ma temperatury itp. Na nic noszenie, śpiewanie piosenek, zabawianie, całowanie tudzież inne rozrywki. Rodzice prześcigali się w wymyślaniu atrakcji i stawaniu na rzęsach a z oczek Mikusia nadal spływały łzy wielkości grochu, momentami przybierając rozmiar fasoli Jaś.

Po tych wiadomościach - olewając bardzo ważne spotkanie - czym prędzej pognałam do Księciunia. Kiedy weszłam, Mikołajek się rozpromienił, powitał uśmiechem nr 10 i głośnym "eeeełooo". Łzy i kiepski humor zniknęły bez śladu.

Mikołajkowi Rodzice doszli do wniosku, że kiedy Miś się obudził i zobaczył, że nie ma cioci za to są tylko nudni Starzy, postanowił zaprotestować i głośno domagał się jej przybycia używając wszystkich dostępnych sobie środków ;)




dość skutecznie i w trybie natychmiastowym :)

3 komentarze:

  1. Prawdziwy facet! Wie czego chce i nie uznaje kompromisów ;-) Zresztą za taką Ciocią, każdy by tęsknił :-*
    Buziaki dla M.!!

    OdpowiedzUsuń
  2. sŁODZIAK SŁODZIAK SŁODZIAK

    OdpowiedzUsuń