Wtem... Mikołajek zamilkł... jego spojrzenie sięgnęło tajemniczego punktu w przestworzach a promienne dotąd oblicze wyglądało jak kamienna twarz...
Nastała przeraźliwa cisza a powietrze zgęstniało - za oknem pojawiły się błyskawice i rozszalał się straszliwy wicher.*
Mikołajkowy Tato zastygł w bezruchu, Mama też... Czas stanął w miejscu. Misiowych Rodziców z przerażenia, że coś się stało ich Słodziakowi oblały hektolitry zimnego potu...
Nagle Miś spojrzał na Tatę, potem na Mamę. Po czym Miszczunio** upewniwszy się, że jego osobiści Rodzice są wystarczająco przerażeni... walnął szeroki uśmiech z chochlikiem w oku :)
Mikołajek na myśl o tym jak udało mu się nabrać Rodziców aż do zaśnięcia nie przestawał chichotać.
eeee, no gdzie z tym aparatem?? zajęty jestem, z Mamą rozmawiam!
**purystów językowych zapewniam, że wiem jak poprawnie napisać słowo "miszczunio" ;)
czyli Miszczunio objawił swój miszczowski talent: w reżyserii:)
OdpowiedzUsuńa ciocia Mikusia też, w opisie tego dreszczującego widowiska "światło i dźwięk"
wspólne dzieło udane - ze szczęśliwym zakończeniem:)
Wiola, Ty to umiesz nastrój budować! :-) uściski dla miszczunia!
OdpowiedzUsuńNo jasne, że wiemy, że wiesz :) Ja zawsze te zamierzone byki wstawiam w cudzysłów, jakoś tak wydaje mi się, ze wtedy nie muszę się tłumaczyć, ale dzisiaj złamię zasady. Miszczowsko rozegrane stopniowanie napięcia:)))
OdpowiedzUsuńNo to ładny żarcik Mikuś zrobił rodzicom. :)
OdpowiedzUsuńByło by mi bardzo miło gdybyście zechcieli mi pomóc w rozreklamowaniu mojego nowego bloga: podzielsieswoimsercem.blogspot.com
Kochane, Hitchcock ze mnie żaden. Ale trenuję, znaczy Miszczunio mnie trenuje, jeszcze trochę i możecie mi mówić Alfredzie ;)
OdpowiedzUsuńTo się nadal trenujcie, świat zaciera ręce na wieść o dwóch nowych Alfredach! ;)))
OdpowiedzUsuń