środa, 2 lutego 2011

Wolna chata

Mikołajek, Znajoma Ciocia Mariola i ja spędziliśmy dzisiaj rozkoszne dwie godzinki bez marudzących nam nad głowami (a sobie pod nosami) Mikołajkowych Rodziców, czasem zwanymi przez nas - z racji różnicy wieku między Mikołajkiem a nimi - Starymi.

Starzy jak to Starzy, wiadomo, widywani zbyt często potrafią się znudzić każdemu.

A co dopiero Mikołajkowi, od którego po powrocie ze szpitala żadne z nich nie chciało oddalać się nawet na krótką chwilę ;)

Dzisiaj z wielkim trudem udało się ich namówić by na moment nas zostawili :)

Tylko nie myślcie, że to było proste. Jak już w końcu mieli wyjść, Mikołajkowa Mama conajmniej kilkadziesiąt razy pytała czy sobie poradzimy, kilkanaście razy upewniała się czy widzimy przygotowane na 'w razie jakby co' ambu, leżące na wierzchu cewniki do ssaka itd.
Obie ze Znajomą Ciocią Mariolą musiałyśmy przysięgać, że będziemy pilnie nasłuchiwać Mikołajkowego oddechu by w razie potrzeby szybko odessać, że będziemy sprawdzać saturację i serduszko itp itd.

Ufff, w końcu poszli.

Misiowi Rodzice wybrali się z wizytą do Igorka http://igorek.blog.onet.pl/ i jego Rodziców po to by zobaczyć na własne oczy wózek Kimbę czyli furę Igorka http://igorek.blog.onet.pl/Niemozliwe-stalo-sie-mozliwe,2,ID404399467,n. Furę o jakiej marzy też Mikołajek.

Jak tylko zamknęły się za nimi drzwi rozpoczęliśmy imprezę :)
Znajoma ciocia Mariola wzięła Mikusia na ręce, Mikołajkowa ciocia respirator - tak, tak, byłam dzisiaj tragarzem - i pospacerowaliśmy po wolnej w końcu chacie.

Po spacerze zrobiliśmy sobie wf i poćwiczyliśmy rączki śpiewając i zaśmiewając się z tworzonych na szybko tekstów, pomasowaliśmy dziąsełka - szczoteczki to nadal wielki hicior - Mikuś radośnie nadstawia dziąsełka i przesuwa buźkę wskazując, którą część akurat życzy sobie mieć masowaną (Mikołajkowa Babcia wróży Nadchodzące z Nienacka Zęby) po czym Miś się zdrzemnął.

A Znajoma Ciocia Mariola i ja pilnie wpatrywałyśmy się w pogodne oblicze Księciunia.

Oczywiście Mikołajkowa Mama nie mogła się powstrzymać od wykonania paru kontrolnych telefonów, które i tak jej nie uspokoiły. Od razu po powrocie stęskniona kurcgalopkiem wtargnęła do pokoju łapiąc syna w objęcia, tuż za nią przyleciał Mikołajkowy Tata :)

...i tak skończyła się nasza wolność, ale mówię Wam, impreza była przednia :)

2 komentarze:

  1. Taki rozkoszny dzieciak, że nie dziwię się mamie, że się wytęskniła.

    Joanna

    OdpowiedzUsuń