wtorek, 27 września 2011

Mikuś Wędrowniczek

Wraz z powracającą z nad morza Bandą pojawiło się słońce...

Po powrocie z wczasów Księciunio miał zaszczyt gościć wielce stęsknionego Ulubionego Doktora Anestozjologa i dał się łaskawie przebadać wzdłuż i wszerz- tylko od czasu do czasu ćwicząc na Doktorze mordercze spojrzenia zawodowego kilera:

- bo wiesz Ciociu, jak dorosnę to będę Leonem... no tym.... Zawodowcem - ah, ta dzisiejsza Młodzież, chyba zbyt wcześnie bierze się za filmy dla dorosłych - westchnęła zgorszona Ciotka

a tymczasem - nawet fryzura Szanownego Słodziaka dawała jasno do zrozumienia, że Ktoś tu jest wkurzony ;)

Na Ulubionym Doktorze zabójcze spojrzenia rzucane przez Przyszłego Kilera nie robiły wrażenia ale świeżo nabyte umiejętności, inteligencja i elokwencja Misia i owszem.

W trakcie badania (kiedy to Mama, Tata i Ciocia wstrzymywali z niepokoju oddech) oraz rozmowy Doktora z Dorosłymi, Mikołajek wtrącał swoje trzy grosze i uśmiechał się do zgromadzonych. W końcu Ulubiony Doktor przemówił: Słodziak urósł, zmężniał i ogólnie gra gitara.

W obliczu diagnozy, podduszeni Rodzice i Ciotka w końcu odetchneli. Za zgodą i z błogosławieństwem Ulubionego Doktora podjęli decyzję, że ostatnie dni lata spędzą u przyjaciół - Agaty i Michała - w Zakopanem.


Mikołajek, Mama i Tata znów zapakowali  bambetle, odpalili furę i ruszyli. Tym razem na południe...

- Mamoooo, nie ciałuuuj, nuuudzisz! pacz jak tu pienknie ;)

c. d. n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz