Dawno nie pisaliśmy bo zwyczajnie nie mamy czasu ani siły na nic. Każdego wieczora gdy chłopaki zasnął padamy, a w dzień bez sensu żeby mikuś sam gapił się w TV a ja w kompa.
A od ostatniego wpisu trochę się działo. Dobrze i źle.
Najpierw dobrze:
Maj nam minął na radości z nadchodzącego lata i przygotowaniach do czerwcowego wyjazdu nad morze. 10 czerwca nasz mikołajuś miał 4 latka i udało nam się je świętować tam gdzie mikusiowi się zawsze podoba czyli w Świnoujściu :-) Wyjazd był super, pogoda plażowa, chłopaki zdrowi i szczęśliwi. Jeden dzień spędziliśmy w oceanarium w Stralsund, mimo że byliśmy tam rok temu, to nadal robi na nas wrażenie, już nie mówiąc o dzieciakach, które są zachwycone pływającymi nad głowami rekinami.
Kilka dni była z nami ciocia wiola więc udało nam sie wyrwać na wieczorny spacer po plaży tylko we dwoje, oczywiście cały czas oglądaliśmy się za siebie jak idioci szukając wózka i dzieci bo ostatni raz taki luksus nas spotkał 5 lat temu gdy jeszcze nie mieliśmy dzieci, a na plaże biegliśmy żeby nie tracić czasu, więc wyglądaliśmy trochę jak niespełna rozumu, jakbyśmy faktyczie pogubili dzieci :-) Poza tym, niedaleko nas mieszkała Nasza Jola z mianowanym przez Michałka Dziadziem Krzysiem, więc było naprawdę super i wesoło. Wróciliśmy zadowoleni, opaleni i wypoczęci. W następnym wpisie będą wczasowe zdjęcia :-)
A po powrocie zaczęły się kłopoty oddechowe, tzn. spadki saturacji, podwyższona akcja serduszka, niska wentylacja, więc ambu szło kilka albo kilkanaście razy na dobę w ruch bo nawet podwyższenie ciśnienia na respie nie pomogło. Przez parę dni po powrocie zachodziliśmy w głowę co się dzieje, bo oznak infekcji nie było. W końcu ambu też nie pomogło, saturacja utrzymywała się 70 a resp w zasadzie przestał mikunia wentylować, więc biegiem wymieniliśmy rurkę, która była mocno przytkana. Niestety za parę dni to samo, więc znowu wymiana rurki. Teraz na szczęście jest spokój, używamy większych filtrów i soli fizjolog do rurki żeby nawilżyć, grubszych cewników więc ma nadzieję że problemy z zatykaniem rurki mamy za sobą, że powodem była obsychająca wydzielina w rurce.
Przed wyjazdem nad morze kupiliśmy nowego ssaka, bo baterie w dwóch poprzednich padają po okresie gwarancji, tj. 6 m-cy. Okazało się że nowy przyszedł z baterią już zrąbaną, a my jak wariaci chodziliśmy z dwoma ssakami pod wózkiem bo każdy odsysał po parę razy. Po powrocie reklamowałam go, reklamacjia została odrzucona bo wg sprzedawcy mieści się w normie a ja się czepiam. Więc poszłam do Rzecznika Praw Konsumenta dowiedzieć się czy ja się czepiam czy normą jest że nowy ssak za 1500 zł. ssie 5 razy i się wyłącza. Po interwencji rzecznika wymienili ssak na inny ze sprawną baterią, niby fajnie ale jak zobaczyłam że filtr kosztuje 80 zł a wąż 350 zł. to trochę mi mina zrzedła ale bateria sprawna więc nie mogę grymasić :(
Dzisiaj tyle ale może w weekend uda mi się znowu coś skrobnąć i dać parę fotel:-)
Mama Mikołajeczka i Michałka
Dobrze Was czytać, stęskniłam się :) Wszystkiego dobrego dla Mikusia :*
OdpowiedzUsuńFajne mieliście wakacje :) Szkoda, że potem tyle strachu i probemów, no i to "czepianie" się, dobrze zrobiłaś z tym rzecznikiem, szkoda, że firma trochę po złości potem zadziałała :(
Czekam na zdjęcia z utęsknieniem :)
Buziaki
To, że handlarze żerują na wszystkim, jest podłe. Ale gdy żerują na niepełnosprawnym dziecku... nie ma na to słów.
OdpowiedzUsuńSzczęście, że już dobrze. Pozdrawiam, ściskam i wysyłam całusy.